04.10.2017

ROZWIĄZYWANIE SZARADY

Rozmowa z Zygmuntem Koniecznym, kompozytorem utworów do spektaklu "Zahipnotyzuj mnie. Piosenki Zygmunta Koniecznego"

 

Na czym polega komponowanie piosenek?
Komponowanie piosenek jest głównie rozrywką, czasem męczącą, ale jednak rozrywką.
Kompozytor, to taki sam zawód, jak każdy inny. Bardzo konkretny zawód, jak górnik czy hutnik na przykład. Największa trudność polega na znalezieniu pomysłu, który chce się realizować, na postawieniu artystyczno- estetycznego problemu. Zawsze bardzo mnie drażniły łatwe pomysły, więc zazwyczaj jest to rodzaj rozwiązywania krzyżówki, szarady może bardziej. I czasem rzeczywiście trzeba się namęczyć i nakombinować.

Zdarza się też, że to coś więcej niż tylko rozwiązanie szarady?
Dobrze jest kiedy człowiek wykonujący jakiś zawód ma cechy charyzmatyczne. Pamiętam dwóch moich profesorów. Mówili do mnie, uczyli mnie właściwie takimi samymi, bardzo podobnymi słowami i jeden mnie czegoś nauczył, a drugi nie. Tak jak w anegdocie o dwóch dyrygentach, jeden z nich musiał bardzo się namachać, a drugi tylko spojrzał i wszyscy wiedzieli jak grać.

To może oprócz charyzmy kwestia jakiejś tajemnicy.
To prawda. Charyzma to jest coś bardzo prostego i boskiego zarazem. Jak powstaje taki spektakl jak ten? Kompozytor zrealizował muzycznie swój pomysł, następnie bierze go w swoje ręce reżyser, aktorzy i pojawia się kolejny etap przekazu myśli, emocji, pomysłu. Każdy jest indywidualnością, coś innego proponuje, inaczej go realizuje, interpretuje po prostu i powstaje coś na tyle nowego, że nawet mnie zaskakuje.

Zaskoczyło Pana dzisiaj coś na próbie?
Bardzo wiele.

To chyba komplement dla powstającego spektaklu?
Zdecydowanie tak .

Ale przecież jest jeszcze widz i On też jest chyba częścią tej tajemnicy.
Chyba tak. Większość piosenek obecnych w spektaklu to stare piosenki, sprzed 40 lat. Zastanawiam się ciągle, jak będą odebrane przez współczesną widownię. Część ludzi je zna, pamięta. Piosenki w odróżnieniu od muzyki poważnej dość szybko przemijają, ale za to zawierają znak czasu i kojarzą się z konkretnymi wydarzeniami, wspomnieniami, okresami w życiu. Kiedy usłyszałem o pomyśle na spektakl na podstawie moich piosenek, to się bardzo ucieszyłem, ale z drugiej strony pojawił się też niepokój.

Czego Pan się obawiał?
Że to wszystko już było, że piosenka przemija. Czy kogoś to jeszcze dzisiaj interesuje? Czy ludzie chcą kolejny raz tego słuchać? Ja sam młodsze piosenki znacznie lepiej odbieram, niż te starsze, ale może jest w tym pewna naturalność, że jak ktoś mnie pyta jaką najbardziej lubię, to mówię, że ostatnią.

 

 

Czym jest piosenka literacka?
Piosenka literacka to taka piosenka w której muzyka interpretuje tekst. Kiedy forma przygniata lub zatłupuje treść, to nie jest piosenka literacka. Jeżeli tekst jest bardzo trudny, staram się go uprościć i odwrotnie, jeżeli jest zbyt frazowo prosty, to łamię frazę, żeby nie była zbyt siermiężna. Dla mnie piosenka literacka jest też wstępem do tworzenia muzyki do teatru i filmu.

Czy teatr jest dobrym medium dla piosenki?
Myślę że tak, bo w teatrze zawsze obowiązuje pewna dramaturgia. Dzięki niej te same utwory mogą wiele stracić albo zyskać. W latach 70-tych, 80-tych miałem wieczne dyskusje z Piotrem Skrzyneckim, że w "Piwnicy pod Baranami" powinny jednak obowiązywać jakieś ustalenia dramaturgiczne, chociażby na temat kolejności piosenek, ale Piotr uważał oczywiście zupełnie odwrotnie.

Co jest na początku muzyki?
Dla mnie zawsze inspiracją jest konkret, bardzo wyraźny konkret. Muzyka musi mieć treść. Niektórzy znawcy twierdzą, że muzyka która ma treść, która opowiada, jest gorszą muzyką. Ja uważam, że każda, nawet ta z pozoru bardziej formalna jak muzyka Mozarta czy Beethovena ma swoją treść, tylko znacznie bardziej ukrytą. Często inspiruje się obrazem malarskim. Widzę gdzieś obraz i zaraz sobie myślę, jakbym to przekazał. Na obrazach van Gogha sprawdzam jego kreski, sprawdzam, jak to robił pędzlem, jak go układał i próbuję tak samo działać dźwiękiem. Często inspiracją jest tekst albo inny utwór. Jeżeli piszę utwór czysto instrumentalny, moją inspiracją stają się słowa, które sobie sam tworzę, wymyślam. I one stają się takim konkretem, którego potrzebuję.

Co Pan myśli o dzisiejszym teatrze?
Nie lubię jak nie wiem, czy to "awaria czy awangarda", a czasem współczesny teatr robi takie wrażenie, ale oczywiście to tak jak z każdą interpretacją, z każdą recepcją. Być może to tylko mój odbiór, a inni widzowie w tym samym momencie, kiedy ja rozstrzygam spór pomiędzy awarią, a awangardą, są zachwyceni, wzruszeni, rozbawieni i to jest fantastyczne, o to chodzi w teatrze, w sztuce.

Tworzył Pan muzykę do spektakli Swinarskiego, Wajdy, Jarockiego
Żeby komponować muzykę do teatru lub filmu trzeba mieć w sobie dużo pokory. Ale najważniejsza dla kompozytora muzyki filmowej, czy teatralnej jest świadomość, że muzyka ta, nie jest sztuką samodzielną, a poza tym może zostać przez reżysera skrócona, przemontowana. Pracowałem z reżyserami, którym odpowiadał mój sposób myślenia o muzyce i o teatrze, pomimo czasem odmiennych zdań. Z każdym z nich pracowało się inaczej. Swinarski mi się trochę wtrącał. Wajda, który często czekał na inspiracje od aktorów, czekał też na inspiracje od muzyki. Najbardziej kapryśny z nich był Jarocki. Przy nim musiałem mieć najwięcej pokory. Kiedy prowadziłem zajęcia na PWST z młodymi reżyserami, często im powtarzałem - macie prawo wymagać od kompozytora pokory wobec własnego dzieła, ale albo ma się zaufanie do kompozytora i zaprasza go do pracy na prawach współtwórcy, albo nie zaprasza w ogóle.

Nie lubi Pan jakiejś swojej piosenki?
Oczywiście ostatnią lubię najbardziej.

Kiedy piosenka jest dobrze wykonana?
Kiedy chce mi się słuchać tekstu.

Dzisiaj na próbie chciało się Panu słuchać tekstu?
Tak, trochę na nowo odebrałem te piosenki. A jak zobaczę cały spektakl, to pewnie będzie jeszcze inaczej. To dla kompozytora bardzo ciekawe doświadczenie. Czekam na 7 października z wielkim napięciem.

 

 

_________

 #zahipnotyzujmnie

 

ZAHIPNOTYZUJ MNIE. PIOSENKI ZYGMUNTA KONIECZNEGO
reż. Małgorzata Bogajewska
premiera 7 października 2017, Duża Scena

 

wywiad/ Katarzyna Dudek

zdjęcia/ Michał Ramus

redakcja/ Anka Ryś